Major General TERRY DE LA MESA ALLEN
„Terrible Terry”
( IV 1888- Fort Douglas, Utah – 12 IX 1969- El Paso, Texas )
Pisząc i czytając o „Walczącej Pierwszej” bardzo ciężko nie natknąć się na postać jej pierwszego dowódcy w trakcie II wojny światowej. Generał Allen to postać legendarna zarówno dla weteranów 1 Dywizji, jak i jej pasjonatów.
Jego życie było związane z wojskiem od najwcześniejszych lat- urodził się na terenie armijnej placówki, jako syn oficera artylerii Regularnej Armii, związanego z hiszpańskiego pochodzenia córką pułkownika, który brał udział do stronie Unii w Wojnie Secesyjnej. Osoba, która żyła w otoczeniu wojska i opowieści o nim musiała w końcu do nigo trafić.
Po krótkim epizodzie na West Point, Allen postanowił zakosztować długo oczekiwanej przygody. W latach 1912- 1917 służył na granicy z Meksykiem jako 2nd Lieutenant w 14 Pułku Kawalerii. 7 VI 1918 roku dotknął francuskiej ziemi, już jako oficer piechoty. W trakcie Wielkiej Wojny służył od jednostek pociągowych po 90 Dywizję, biorąc udział w walkach pod St. Mihiel i Aincreville. Jego dokonania na polu walki (otrzymał m.in. odznaczenie Silver Star) zostały przyćmione przez inne eskapady, słynne imprezowanie przy każdej nadarzającej się okazji. W trakcie jednej z nich, już na terenie okupowanych Niemiec nieświadomie pił i żartował w towarzystwie Księcia Walii!
W 1920 roku powrócił do Stanów Zjednoczonych, gdzie zajął się dalszym szkoleniem oraz pracą teoretyczną, publikując, m.in. tezy o rekonesansie przy użyciu oddziałów kawalerii. Konnica była ówcześnie wyborem optymalnym, zgodnym zarówno z jego pasjami, jak i możliwościami awansu, gdyż często zdarzało się, iż oficerowie z tej gałęzi robili błyskotliwe kariery w zupełnie nowych dziedzinach, jak lotnictwo czy oddziały pancerne.
W 1940 roku otrzymuje stopień Brigadier General, przy pominięciu szarży pułkownika. Dwa lata później obejmuje jako Major General obejmuje dowództwo nad 1 Dywizją Piechoty. Pierwszy kontakt z jej żołnierzami miał w trakcie szkolenia w Szkocji, gdzie pod jego okiem ochotnicy szkolili się w arkanach desantu morskiego, czy brali udział w forsownych 24-godzinnych marszach na 40 mil w pełnym oporządzeniu.
Nie da się niedoceniać jego wkładu w rozwój jednostki. Big Red One pod jego dowództwem wyrabiała swoją markę na polach Afryki Północnej i Sycylii. Jako człowiek był uwielbiany przez swoich podwładnych, z którymi łączyły go raczej nieformalne, przyjacielskie stosunki. Ich uwielbienie zaskarbiał sobie połączeniem bezwzględności co do wroga i luźnym stosunkiem do armijnych regulaminów. Sam dosyć nonszalancko podchodził do swojego wyglądu- na pagonach nosił gwiazdy odebrane włoskiemu jeńcowi, wielokrotnie zostawał odnotowywany przez MP ze względu na łamanie przepisów Pattona i nienoszenie hełmu. Był przyzwyczajony do twardego, żołnierskiego życia- nie jeden raz wybierał spanie na gołej ziemi od szukania innych wygód. Te czynniki stały się poniekąd przyczyną jego odejścia w trakcie kampanii sycylijskiej- wśród przetrzebionej liczebnie jednostki odnotowywano zbyt wiele przejawów nieposłuszeństwa.
Allen był również twórcą wielu niezapomnianych cytatów o 1 Dywizji, jak: „Nic na świecie nie może opóźnić ani zatrzymać 1 Dywizji.”
Związki Allena z Big Red One nie skończyły się po tej dacie- jako dowódca 104 Dywizji Piechoty wspierał ją w trakcie kompanii o Aachen; co więcej, jego syn po ukończeniu West Point wstąpił w jej szeregi, by oddać życie na polu walki w Wietnamie w 1967 roku.